lip 02 2009

Rozdział 5


Komentarze: 0

Rozdział 5

Obudziłam się wcześnie jak to w moim zwyczaju, czyli o czwartej rano. Szybko przebrałam sie i umyłam i zeszłam na dół. Nikogo nie było a ja byłam głodna. Weszłam do kuchni i zgarnęłam jakieś produkty aby zrobić sobie kanapkę. Jeszcze mogę jeść takie rzeczy, całe szczęście. Jednak to nie wystarczyło. Pierwszy raz tak dziwnie się czułam. Jakbym miała wyssać krew ludzi z całego miasta. Poczułam zawroty głowy i zemdlałam. Obudziłam się na kanapie. Nade mną pochylał się Carlisle. 
-Co... Co się stało?- zapytałam z trudem.
-Zemdlałaś. Każdy z nas poczuł się źle, bo Jasper się zezłościł. Marek chyba specjalnie go drażnił, lecz nie wychodziło. Dopiero gdy popchnął Alice... 
-Ale dlaczego tak na mnie podziałało?
-Twoje komórki ludzkie i psychika są wrażliwsze, przez to, że jesteś pół wampirem. Ale jest inna sprawa.
Jego ton głosu spoważniał. Skierował wzrok na Volturi. Zrobiłam to samo. Wszyscy czekali na mnie z uśmiechem. Uśmiech Jane był taki... inny. Jestem znawcą min i wiem, że taka oznacza, że mogę już nie wrócić do domu.
-Nigdzie nie jadę.- powiedziałam na wstępie.
-Musisz jechać. Warlat kieruje się twoim tropem. Volturi obiecali zapewnić ci opiekę. My nie damy rady cię obronić.
U jego boku pojawiła się reszta rodziny. Każdy był smutny. Jakoś nie wierzyłam, że ośmioro dorosłych wampirów nie dałoby rady jednemu pół wilkołakowi. Był jak dwa wilkołaki, więc dlaczego sobie by nie poradzili. To śmieszne.
-Genialny pomysł. Pozbyć się balastu...
-To nie tak Nessie...-zaczęła moja mama.
-Jasne. Trzeba było mnie zabić. Oszczędzilibyście sobie przynajmniej kłopotów.
Chcieli mnie zatrzymać lecz ja tylko wbiegłam na górę. Spakowałam potrzebne rzeczy i wyskoczyłam z plecakiem przez okno. Nie wiem co mną kierowało. Czemu uciekałam? Miałam dość. Co chwila przeprowadzki a tu nagle chcą mnie się pozbyć. Pewnie tylko ja stałam im na drodze do prawdziwego szczęścia. Usłyszałam szelest. 
-Mam nadzieję, że to warlat.- szepnęłam do siebie.- Niech skończy ze mną. Każdy się ucieszy.
Jednak jak daleka byłam od prawdy. To tylko Jacob. Jak zwykle mnie śledzi.
-Czego chcesz?!- warknęłam.
-Zaprowadzę cię do domu.- odpowiedział zły.
Pierwszy raz był chyba na mnie wkurzony. Jednak ja ruszyłam dalej. Miałam go dość. Był dobrym przyjacielem ale jako mojego chłopaka albo męża bym go nie chciała. Wampir i wilkołak. Co jeszcze? Może lew ożeni się z gazelą? Jesteśmy jak dwa sople lodu. Nie przyciągamy się bo jesteśmy tacy sami. Potrzebuję kogoś, kto jest inny. Kto zrozumie dlaczego nie lubię tego albo tego. Jake nie dał za wygraną. Złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Poczułam na swoich ustach jego wargi. Odepchnęłam go z niebywałą siłą.
-Jak śmiesz mnie dotykać?!- krzyknęłam ze łzami w oczach.- Zostaw mnie w spokoju. Stracę cierpliwość i zrobię ci krzywdę więc odejdź raz na zawsze!
Pierwszy raz mnie posłuchał. Boże, co ja zrobiłam? Co się ze mną dzieję? Mam tego dość. Usiadłam na kamieniu kawałek dalej od domu. Ciekawe czy mnie wytropią. Czy Volturi potrafią się pohamować aby nie skosztować krwi? Sprawdzę to. Wyjęłam z plecaka poręczny scyzoryk, który dostałam od Emmeta. Powiedział, że jeśli będę chciała, będę mogła nastraszyć bandziora (przyp. aut. czyli mnie xD), że sama się zabiję. Może to zrobię? Przyłożyłam ostrze do żył. Czy pół wampir może się wykrwawić? To kolejny punkt do sprawdzenia. Pociągnęłam jednym ruchem nóż i odpłynęłam.
***
Otworzyłam oczy. Czyżbym jeszcze żyła? Jeśli tak to wielka szkoda. Ale przynajmniej spełnię resztę zadań do wykonania przed śmiercią. Nagle przede mną stanęła moja mama. Miała łzy w oczach. Jak to możliwe? Szybko mnie przytuliła i wyjąkała:
-Nigdy...więcej...tego nie rób!
-Mam jeszcze wiele punktów, więc powinnaś poczekać.
Zaśmiała się, lecz po chwili zauważyła, że nie żartuje. Nagle znowu ktoś mnie przytulił. Tym razem była to Esme. Potem byłam wyściskana przez Alice i Rosalie a następne przez mojego tatę, Jaspera i Carlisle. Emmet tylko mi przywalił. Poczułam jakby moja ręka się złamała, więc jęknęłam za co oberwało się mojemu wujkowi. Wszyscy byli przestraszeni moim zachowaniem. Mam nadzieję, że mnie zostawią. Mam jeszcze parę pomysłów. Zobaczę czy mogę się powiesić, utopić, poderżnąć gardło. Nagle mój tata warknął. Spojrzałam na niego. Jego oczy wyrażały gniew. 
-Nawet o tym nie myśl.- prawie krzyknął.- Jeszcze jedna taka wpadka a uziemię cię do końca życia.
-No właśnie!- krzyknęłam.- Pogrzebanie żywcem. Myślicie, że zadziała na mnie?
Esme momentalne zbladła a Alice pisnęła. Nagle zrobiło mi się wesoło. Spojrzałam na Jaspera. 
-Nie lubię tego!- powiedziałam.- Chyba, że to nie ty. Będziemy mieli nareszcie dowód, że jestem nienormalna.
Nareszcie zachichotali. Wszyscy wychodząc pożegnali się ze mną. No nie wszyscy. Zostały ze mną: Rosalie, Alice, Esme i Bella. Babski wieczór? Nie dziękuje.
-Musimy pogadać...
-O czym?- zapytałam niepewnie.
-O tym co przeczytałaś w książce.
Odetchnęłam z ulgą i wygodnie ułożyłam się na łóżku, robiąc miejsce dziewczynom.
-To co przeczytałaś jest prawdą ale nie do końca szczerą. Warlaty polują na wampiry i pół wampiry. Bardziej wola to drugie, lecz nie przyciągają ich bardzo. Lubią wampiry, które lubią się kontrolować. Takie jak my. Volturi trochę nagięli fakty, ale nie myśleli, że się nabierzesz.
-Aha. To teraz rozumiem. Przepraszam za moje zachowanie.
-Nie szkodzi.- powiedziały i każda po kolei uścisnęła mnie i wyszły z pokoju. Położyłam się wygodnie i zasnęłam. Pierwszy raz byłam tak bardzo zmęczona. Ale jeszcze przed snem zanuciłam pieśń religijną, którą śpiewało się wieki temu. Brzmiała tak: "Panie Boże, o nic więcej nie proszę, byle byś tylko szatana wyjął z mej duszy".

almadia   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz