lip 02 2009

Rozdział 6


Komentarze: 0

Rozdział 6

Jak to zwykle bywa, wstałam rano, szybko się ubrałam i zeszłam porozmawiać. Wstanie jednak okazało się znacznie trudniejsze bo moje nogi odmówiły posłuszeństwa, więc wyrąbałam się. Ale całe szczęście nikt nie słyszał. Albo przynajmniej nikt nie przyszedł. Bo na pewno każdy słyszał. Oczywiście była cała moja rodzina i Volturi. Aro jak zwykle powitał mnie swoich uśmiechem, chociaż ja go w kółko obrzucałam pogardliwym spojrzeniem. Mam nadzieję, że się nie zakochał bo to zrujnowało by mi plany.
-Cześć.- powiedziałam na wstępie.- Nie wyjeżdżam.
-Wyjeżdżasz...- odpowiedzieli mi.
-Ale mam inny pomysł. Warlat wyczuwa krew pół wampirów?
-Na 100 km. Ledwo udało nam się zatuszować tą krew. Ale do czego zmierzasz?- spytał mój dziadek.
-Że moglibyśmy zastawić pułapkę.
-Tak. Ale potrzebna jest przynęta...- odpowiedział Edward i nagle spojrzał na mnie spojrzeniem mordercy.- Nie zgadzam się.
-Gdybym się skaleczyła on by zapewne przyszedł a wtedy wy go byście capnęli.
-To nie najgorszy pomysł.- przytaknęli Volturi.
-Nie zgadzam się.- powiedziała moja mama.
-Aja się nie zgadzam na ucieczkę. W razie co możecie mnie podszkolić w walce..- mruknęłam na co Emmett pisnął z zachwytu. Spoważniał kiedy dostał w głowę od swojej żony.
-Więc... Kto jest za?
Do góry ręce podnieśli: Jane, Aro, Kajusz, Feliks, Demetrii, Marek, Rosalie, Jasper, Alice, Carlisle, Emmett.
-A kto przeciwko?
Ku mojej uciesze ręce podnieśli: Edward, Bella i Esme. Uśmiechnęłam się triumfująco i zapytałam:
-Kto mnie nauczy się bronić?
Wszyscy podnieśli ręce oprócz trójki przegranych. Zgodziłam się na lekcje przemienne. W kolejności od najstarszego do najmłodszego. Emmett śmiał się z trójki Volturi bo to oni byli najstarsi. Jednak oberwał mocno od Jane. Teraz już wiem jak to działa. A kto go obronił? Oczywiście ja. Jane się to nie spodobało i tym razem udało się jej sprawić aby bolało. Tym razem reszta rzuciła mi się na pomoc. Kiedy przestała zaśmiałam się. Wszyscy spojrzeli na mnie z niepokojem.
-Widzisz do czego doszło, Jane?
Spojrzała na mnie pytająca, na co ja wybuchłam śmiechem.
-Nie szanują cię...
-Mylisz się.
-Szanują Cię ze strachu, bo się boją. To nie jest szacunek. Jesteś zwykłą, małą, głupią i nienormalną wampirzycą, która nie potrafi poradzić sobie z tym co ją spotkało a jak na zawołanie przyszła nowa zdolność. Jak byłaś człowiekiem musiałaś być nadętą sz****, nie mylę się, prawda?
Tym razem nie poczułam bólu mimo jej starań. Wstałam i podeszłam pewnym krokiem, mimo, iż to nie byłam ja. Coś mną zawładnęło. Próbowałam się zatrzymać ale nie pomogło.
-Trzeba poczuć aby zrozumieć.
Wszyscy zdziwili się słowami, które wydobywają się z moich ust. Moja ręka zawędrowała do jej twarzy a gdy jej dotknęła, Jane zaczęła zwijać się z bólu. Chciałam przerwać lecz nie mogłam. W końcu zemdlałam. 
***
Co się stało? To jedyne pytanie, które wypowiedziałam gdy się obudziłam. Wiem, że coś mnie opętuje. Jestem tego pewna na sto procent, tylko jak to powiedzieć Carlisle'owi aby nie uznał mnie za szaloną. Powoli się podniosłam a widok, który zauważyłam sprawił na moim ciele dreszcze. Byłam otoczona przez strażników Volturi a moja rodzina pewnie ponosi za mnie konsekwencje.
-Przepraszam...- zaczęłam.
Wszyscy odwrócili się w moim kierunku a jeden z nich złapał mnie za ramię i zaczął gdzieś prowadzić. To na pewno nie był mój dom. Doszliśmy do jakiś drzwi a kiedy je otworzyli, łzy popłynęły mi po twarzy.

almadia   
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz