Rozdział 8
Komentarze: 0
Rozdział 8
I jest równo północ. Usłyszałam trzask łamanych gałęzi. Wyszedł z nich... Aro?! Co to ma znaczyć? To jest chyba jakiś cholernie nie śmieszny żart! Odwróciłam się i chciałam iść, ale zmaterializował się szybko koło mnie i chwycił za ramię. Oczywiście nie obyło się bez zobaczenia moich wspomnień.
-Masz ochotę zdradzić Jacoba?- zakpił, gdy skończył już szukać w przeglądarce google w mojej głowie.
Internet, cudowna rzecz. Bez niej moja mama nie dowiedziałaby się, że Edward jest wampirem.
-Nie mam ochoty go zdradzić, bo z nim nie jestem.- warknęłam i wyrwałam moją rękę.- A poza tym, to kto Ci pozwolił się ze mną spotykać?
-Myślisz, że potrzebuje czyjejś zgody?- zaśmiał się.- To ja tu jestem królem. A ten chłopak ,którego widziałaś, jest wampirem, który ma wygląd dwudziestolatka ale tak naprawdę ma sześćdziesiąt siedem. Długo się żyje na tym świecie, więc się wszystkich zna. Może mógłbym was zapoznać, w zamian za...
-Bez erotycznych spraw.- wtrąciłam, bo wiedziałam co może sobie wymyślić.
-Nie martw się. Nie o to chodzi. Może... Pomożesz nam z tym warlatem?
-A niby jak?
-Przynęta. Nic Ci nie zrobi, dzięki twojej umiejętności. A my potrzebujemy go, aby znaleźć ją.
-Kogo znaleźć?
-Nie wiemy jak się nazywa, ale jest wampirem o zbyt potężnej mocy. Co chwila nam się wymyka.
-A jaką ma moc?
-Potrafi przywrócić wampirowi życie na czas, który wybierze. Ten wampir, gdy zostanie zmieniony w człowieka, przechodzi powolny proces starzenia się, czyli doda mu się do życia, np. rok. Jednak jest to bardzo ważna moc dla wampirzyc.
-Nie rozumiem...
-Ile wampirzyc chciałoby mieć dziecko?
Pomyślałam, że wiele. Rosalie, Alice i... Esme.
-A to dziecko będzie wampirem?
-Tak. Mimo iż jego matka będzie przez pewien czas człowiekiem, to i tak będzie wampirem. To co... Pomożesz?
-Zamiast spotkania z tym chłopakiem, czy mogę poprosić w zamian aby...
-Chcesz spytać swoje ciocie i babcię o to, czy chcą mieć dziecko? Jeśli będą chciały, to się zgodzę. Ale tylko jedna para. Nie więcej... To na prawdę trudne wychować trójkę małych wampirków. A poza tym, one rosną tylko do trzynastego roku życia... Zupełnie jak Jane i Alec. [ pamiętajcie, to moja historia ^^] To jak będzie?
-Umowa stoi!
I wyciągnęłam rękę, którą on uścisnął. Wróciłam do domu, zapominając, że teraz Alice i Edward o wszystkim wiedzą. No może raczej nie zapomniałam, bo o tym mówię, ale skończmy już ten temat. Weszłam do domu i cała rodzina już na mnie tam czekała. Widać nie za bardzo wiedzieli o co chodzi. Uśmiechnęłam się patrząc na kobiety w domu.
-Czy mogę porozmawiać z kobietami w tym domu. W cztery oczy. Bez podsłuchiwania?
Niechętnie pokiwali głowami i wyszli z domu, a nim się obejrzałam, zniknęli w gęstym lesie. Spojrzałam na nie. To będzie trudna decyzja, ale wiedziałam kto powinien otrzymać to dziecko.
-Słuchajcie. Sprawa jest bardzo poważna. Zgodziłam się pomóc przy tym... warlacie. Okazało się, że tak naprawdę chodzi tu o wampirzycę, która ma bardzo ważne zdolności. Potrafi bowiem przywrócić wampirowi życie na pewien czas.
-No i..?- Esme i Alice nie rozumiały.
Rosalie wciągnęła gwałtownie powietrze.
-Która z nas?- spytała.
-Musicie same o tym zadecydować.
-Ale o czym?- spytała Alice.
-Słyszałyście o pewnej wampirzycy, która może przywrócić wampirowi życie?
-Tak. A co ma to wspólnego z nami?- spytała Esme.
-Że może przywrócić którejś z was życie na rok, a jak myślicie? Co w rok można osiągnąć?
Wszystkie trzy spojrzały na siebie. Esme od razu wypaliła:
-Ja nie chcę mieć dziecka. Myślę, że wystarczycie mi wy. Alice lub Rosalie, to moja decyzja.
Obydwie córki spojrzały na matkę z czułością. Uśmiechnęłam się do niej na pociechę, że zrezygnowała z czegoś takiego. Zwróciłam się do moich cioć:
-A więc... Która z was chce mieć dziecko?
Rosalie chciała coś powiedzieć, ale Alice ją wyprzedziła:
-Oddaję pierwszeństwo Rose. Uważam, że w pełni zasługuje na takie błogosławieństwo. Jeśli Emmett się zgodzi, oczywiście. Ale raczej nie ma nic do powiedzenia. Będziesz wspaniałą matką.
I stało się coś niemożliwego. Rosalie się popłakała. Przytuliła nas razem a potem każdego z osobna.
-A co z Bellą?- spytała Esme.
-Chyba ja jej wystarczę. Ma już dziecko a wy nie macie własnych.. rodzonych. Ale rozumiem, że ty Esme, traktujesz ich jak rodzone. Dlatego zrobię dla Ciebie coś innego. Porozmawiam z Carlislem.
-Ale po co?- spytała pani domu.
-Nie zauważyłaś? Kiedy ostatnio byliście gdzieś razem?
- ...
-No właśnie. Dobrze wiesz, że ty powinnaś być na pierwszym miejscu a nie ta jego cholerna praca. W ogóle ja nawet nie pamiętam jak wygląda, a mam dobrą pamięć. Nie pamiętam jego głosu. Jego przestróg i złości. Kiedy razem graliśmy w baseball?
-Ona ma rację.- powiedziała Alice.- Porozmawiaj z nim.
Reszta też ochoczo pokiwała głowami. Uśmiechnęłam się i krzyknęłam, że mogą wracać. Po pięciu minutach pojawili się w pokoju. Nie słyszeli nas. Rozpoznałam po ich zachowaniu. Nagle drzwi się otworzyły a do środka wszedł pan Cullen. Oczywiście Carlisle.
-Witajcie. Wpadłem na sekundkę. Widzieliście moją teczkę?
-Tak. Zaraz Ci przyniosę.- powiedziała Esme i zniknęła.
Podeszłam do mojego dziadka i podałam mu wizytówkę, którą zrobiłam dawno temu.
-Spotkanie? Po co?- zdziwił się mój dziadek.
-Nie pytaj. Żadnej wymówki nie przyjmuję. Masz się stawić punktualnie. Zrozumiano?- rzekłam jak jakiś żołnierz, na co Jasper niespokojnie drgnął.
Spojrzałam na niego przepraszająco. Uśmiechnął się i pokiwał na znak, że się nie gniewa. Carlisle też pokiwał głową. Esme podała mu teczkę, on tylko podziękował i wyszedł. Esme smutno spojrzała na miejsce gdzie zniknął. Jak on tak może? Nawet jej nie pocałował na pożegnanie. Wyszłam z domu. Musiałam się przewietrzyć. Usiadłam na kamieniu, znajdującym się kilka kilometrów od domu. Chyba mnie nie usłyszą z takiej odległości. Ześlizgnęła się i upadłam na trawę. Położyłam się na ziemi i patrzyłam w niebo. Zero chmur. Wiele gwiazd. Księżyc wspaniały...
Usłyszałam dźwięk łamanych gałęzi. Pewnie Aro robi mi niespodziankę. Powoli wstałam, ale ten kogo ujrzałam. był w pewnym sensie całkiem mi obcy.
-Nic Ci nie jest?- spytał wspaniały, aksamitny głos, przez który zrobiło mi się słabo.
Pokręciłam głową. Patrzyłam w jego piękne, bursztynowe oczy. Uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech. Podszedł i usiadł obok mnie.
-Jestem Renesmee.- przedstawiłam się.- A ty?
Postać wyciągnęła w moim kierunku dłoń. Uścisnęłam ją. Odpowiedział mi jednym a tak wspaniałym słowem...
Dodaj komentarz